środa, 4 września 2013

A śmieci z głowy, jak często wyrzucasz?

Natknęłam się dziś na to zdjęcie i doszłam do wniosku, że moja głowa to istny śmietnik. Wiele myśli, wspomnień, próżnych nadziei i wiary w coś o się po prostu nie może udać. Pytanie - co z tym zrobić? Wydaje mi się, że to wszystko zaczyna śmierdzieć i że należy to w końcu uporządkować. Rodzi się pytanie i to chyba z serii tych retorycznych - jak? Przez ostatnie trzy, cztery tygodnie wmawiałam sobie, że mi na czymś nie zależy - teraz już wiem, że jest inaczej. Teraz też wiem, ze nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Najlepszym rozwiązaniem powinna być opcja - "zapomnieć, skasować, zablokować" - ale nie chce, nie potrafię. Za to wiem, że brakuje mi  prostych prozaicznych czynności - prozaiczności. Sporo myślałam o mojej Pandzie - na jej przykładzie zastanawiałam się, jak długo można kochać, pomimo, że zostało się bardzo skrzywdzonym. Czy przychodzi moment, kiedy chcesz o wszystkim zapomnieć i ruszyć do przodu, jak długo to trwa? Tak naprawdę chyba, jak długo trwa wyrzucanie śmieci z głowy? Tego wszystkiego, co powoduje, że stoimy w miejscu łudząc się nadzieją, której tak właściwie nie ma. hmm może Kamil Bednarek miał rację, śpiewając -  "Pamiętaj o tym, ze nadzieja karmi, a nie tuczy, do szczęścia otwarte drzwi, nie szukaj kluczy"
Może najwyższy czas wziąć ten śmierdzący worek, wyjść przez otwarte drzwi i wyrzucając śmieci dać znaleźć się szczęściu?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz