Brakuje mi też tego padalca, ale wiem jednak, że on jest psychiczny. Robię w tej chwili wiele rzeczy wbrew sobie, jak chociażby to, że za wszelką cenę staram się do niego nie odzywać, ale wiem, że to dla mojego dobra. Chociaż Bóg mi świadkiem, że jest ciężko. Wiele rzeczy wiem, wielu osób słucham, bo zatraciłam dar racjonalnego myślenia. To wszystko, co jest w mojej głowie, wygląda jak wysokoobrotowa wirówka, której w żaden sposób nie jestem w stanie zatrzymać.Wszystko się kręci, próbuję z tego zrobić jakąś całość, dopatrzeć się zarysów czegoś, czego mogłabym się w jakikolwiek sposób uczepić, by iść dalej, chociaż o krok. Mam świadomość tego, że jest w okół mnie masa ludzi, którzy starają się mnie wspierać, pomagać, być przy mnie, ale czuję, że nie daję już rady. Nie umiem poskładać moich myśli. To tak, jakby ktoś za każdym razem dokładał jakiegoś koloru, jakiejś myśli, która wirując, sprawia, że to wszystko staje się jeszcze bardziej chaotyczne.
I pomimo, że jest to zupełnie wbrew mojej naturze - bardzo potrzebuje by ktoś mnie przytulił. Posiedział ze mną tak po prostu i przytulał, tak długo, jak będzie miał na to siły.
Zawsze robił to Tata...